top of page

Sobota 27 Stycznia 2024

  • filippuczka
  • 28 sty 2024
  • 2 minut(y) czytania

9 rano, zaczynam dzień od wielkiej owsianki z mango i chińską gruszką. Dziele się z H. Chłopak od 8 rano kopie działkę za domem. Słyszę, jak próbuje podlewać grządki ale nagle zrywa się ulewa i wygania go do środka. Zaczynam nowy chleb. Tym razem 55% nawodnienia. Mam duże nadzieje. Do 3 razy sztuka. Planuje zakupy i generalne krzątanie się po domu. Deszcz ustaje około 11:00. Lubię deszcz w tym kraju, bo generalnie w niczym nie przeszkadza a po pół godzinie nie ma śladów, że cokolwiek się działo. Ciasto dobrze reaguje na dotyk. Chyba to mam. Przed wyjazdem na zakupy chcę dolać wody do chłodnicy, żeby uniknąć niemiłych niespodzianek. Ciągnę za dźwignię. Ping! Urwało się. No to już wiem, że się ubrudzę. Muszę dostać się do silnika. Próbuje podważyć zamek przez atrapę silnika. System jest tak skonstruowany, żeby odstraszyć takich cwaniaczków jak ja. Jak to mówi staropolskie powiedzenie, jak mały młotek nie działa, weź większy młotek. Na chama wyrywam całą atrapę chłodnicy. Mam w miarę ok dostęp do tego co potrzebuje. Ale już widzę, że nie mam odpowiednich narzędzi. 3 śruby do odkręcenia. Męczę się kleszczami. W końcu się poddał wszystko odpada, maska się otwiera. Wszystko wspaniale, tylko zostałem z wielką dziurą ziejącą z przodu samochodu. Nie ma opcji żebym to naprawił tak jak to powinno być. No cóż, trzymamy się sprawdzonych sposobów. Zielony sznur będzie mocował klapę do tarana (chyba się ta przednia część z rur tak nazywa co w razie co jakby ci koza wyskoczyła). Zielony sznur jest motywem przewodnim, oraz ładnie pasuje mi do oczu. Jak na razie jest on odpowiedzialny za trzymanie tylnej klapy, jak wielka gumka recepturka. Trzyma również kanister z wodą. A teraz przednią klapę. Tyle zastosowań. W końcu jadę na zakupy i rozwalam konkretne siano. Ponad pół miliona (jakieś 500zł). W końcu znalazłem naczynie żaroodporne na chleb. Mam wszystko co mi trzeba. W sklepie zatrzymują mnie dwa urwisy, po 8 lat max i pytają czy nie zainwestowałbym w ich biznes. Co? Śmieję się i odmawiam. Ale podoba mi się ich nastawienie. Wracam, jadę trochę szybciej niż zwykle. Widzę jak maska unosi się pod wpływem wiatru. E e e. Nie nie nie, zwalniamy. Śmieję się z całej tej sytuacji. W domu idę opanować kuchnię. Robię kurczakowo-warzywnego eintopfa w piekarniku. Zaczynam formować bochenki. Zjawiają się Sankara z żoną. Idealnie wczas na przeszpiegi. Pokazuje im dom i gadamy o chlebie. Jego żona chce iść do szkoły gastronomicznej. Oferuję pomoc. Siedzą godzinę. Ogarniam im Polską gościnność. Jedzą danie z piekarnika. Mówią, że pyszne i że wydaje im się, że to najzdrowsza rzecz jaką jedli od jakiegoś czasu. Nie chcę wiedzieć jaką oni mają dietę. S ma paręnaście kilo za dużo, mogę tylko podejrzewać. Ja dowalam do swojego sos czilli. Sankara chce spróbować. Mówię im, że to za dużo na Ugandyjczyków. Skręca go, ale je. Chce się popisać przed żoną. Swojski/swój chłop. Dzielę się z nimi mąką i odjeżdżają w siną dal swoją Rav4 z luźnymi kablami na akumulatorze jako forma zabezpieczenia. Jest 9:00, biorę się za chałkę. Robię dwie porcje. Wszystko rośnie jak szalone i pączkuje mi z misek. Muszę zawsze brać pod uwagę temperaturę powierza. Bo w Anglii to wszystko bardzo niemrawo rosło. Wsadzam dwie kolumbryny do pieca. Kończę przedsięwzięcie o dwunastej. Cały dom pachnie wanilią i masłem. Dobry zapach do spania.

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Środa 31 Stycznia 2024

Szczęśliwe dni nadeszły nam jak manna z nieba. Od północy sraczka jak Old Faithful w Parku Narodowym Yellowstone. Noc poprzerywana....

 
 
 
Wtorek 30 Stycznia 2024

Planujemy ogarnąć się wcześnie. M jest dalej u Moniki na rekonwalescencji. Mam go odebrać o 9:30. Nic z tego nie wychodzi. Miał ciężką...

 
 
 
Poniedziałek 29 Stycznia 2024

Wstaje wcześnie i lecę na południe Kampali. Mam spotkanie z panem od etykiet termokurczliwych. Maglowaliśmy się dwie godziny. Różne...

 
 
 

Comments

Rated 0 out of 5 stars.
No ratings yet

Add a rating
bottom of page