top of page

Czwartek 18 Stycznia 2024

  • filippuczka
  • 22 sty 2024
  • 3 minut(y) czytania

12 w południe. Rozklejam oczy. Sosiezieje? Łeb trochę boli. Jakieś zawirowania. Trochę jak kac. A tak, herbatka z wczoraj. Standard. Parę razy w życiu spróbowałem jadalnego zielska, zawsze kończy się tak samo. Późny zapłon. Pierwsza porcja, e tam nic nie czuć. Druga Porcja to samo, trzecia itd. A potem kopie jak pół Śląska pod ziemią. Nie wiem, czy chcę jeszcze kiedykolwiek tego spróbować. Jedno jest pewne, spałem jak zabity. Żadna muzyka mnie nie ruszyła. Są plusy. Są minusy. Nigdy nie lubiłem zioła szczerze mówiąc, haj cię alienuje od ludzi. Wszyscy siedzą razem i niby komuna i komitywa, ale każdy sobie lata sam. Udaję że coś robię na kompie, ale wszystko trochę zbyt razi więc sobie popierduje. Nikogo wokoło, nikt nie ocenia. Dostaję informację, że nowy pan od bramy i gruntu ma się pojawić za niedługo. Idę się ogarnąć, żeby nie wyglądać jak zombie. Brak ciepłej wody ma swoje plusy, już się przyzwyczaiłem. Coś trąbi jak szalone przed bramą. Otwieram. Dwóch panów na boda boda. Tak na marginesie boda boda albo po prostu boda, to najpopularniejszy środek transportu w Kampali. Są to motorki 125cc. Zjechane na wylot. Naprawiane młotkiem i śrubokrętem. Jest ich mrowie i świadczą przede wszystkim usługi taksówkarskie. Za 1000 szylingów zawiozą cię do Kenii. Jak każda grupa tego typu mają własny slang, własny język migowy na drogach. A nie daj boże jednego stukniesz to zaraz się zleci setka i cię zadepczą. Subkultura, która za nic sobie ma zdrowie własne. Powinni zostać hinduistami, tam przynajmniej masz opcję na reinkarnację. W ciągu dnia jest ich tysiące, opływają samochody jak woda, wszędzie się wcisną, za nic mają sobie jakiekolwiek zasady ruchu drogowego. Pod prąd. Po krawężniku. Po autostradzie. Po chodnikach. Światła drogowe nie istnieją. Światła zamontowane na motorze – były, kiedyś tam. Policja nie zwraca na nich żadnej uwagi. Bez kasków. W laciach. Zazwyczaj w kurtkach puchowych. Trzy osoby na bodzie to normalka. Przewożą wszystko co się da. Po dwie kiście bananów na każdą stronę. Koza. Telewizor 50 cali. Butelki pet zakrywające motor i jego kierowcę. No wszystko wszystko wszystko. To jest chyba temat na osobny artykuł. Także, zsiada dwóch panów z body. Patrzą na mnie, ślepia jak talerze, przerażenie na twarzy.


- Dzień dobry

- Dobry

- Panowie od Sankary?

- Tak, moment, musimy zadzwonić

- OK

- bla bla bla muzungu, muzungu, bla, muzungu.


Panowie popuścili trochę w majtusie, że im biały bramę otworzył. Sprawdzili co mieli. Ok, zgadza się. Zapraszamy. Nowy pan od bramy, sympatyczny, choć bardzo słaby angielski. Jak jest chęć to sobie poradzimy. Dziewczyny oprowadzają typa. Dzwoni Frank i pyta jak tam herbatka. Mówię mu ile wypiłem. On na to, że mnie chyba porąbało. Powiedz mi coś czego nie wiem. Wyśmiał mnie i się rozłączył. Chyba powinienem wyjaśnić kim jest Frank. Osobnik ten jest dobrym przyjacielem Mojżesza. Wspierał go od kiedy ten rozkręcał biznes z alkoholem. F jest Rwandyjczykiem z pochodzenia, ale wychowywał się w obu krajach. W czasach swojej świetności był wysoko postawionym wojskowym w Rwandzie. Nie wiem za dużo o jego przeszłości. Jedynie to ze musiał uciekać z Rwandy wiele lat temu. Najprawdopodobniej zamieszanie pomiędzy Hutu i Tutsi wiele miało tu do czynienia. Mam podejrzenia że był zaangażowany w szeroko zakrojone ludobójstwo.  Teraz siedzi w Londynie, pracuje jako taksówkarz, nienawidzi swojej roboty. Frank podskakuje pod siedemdziesiątkę. Jest wysoki. Zawsze krótko ostrzyżony. Ma dwójkę młodych dzieci z drugiego małżeństwa, męczy go ojcostwa w tym wieku, widać to na kilometr. Z drugiej strony bije od niego aura wojskowości. Jak chodzi, jak siada, jak pije, jak rozmawia. Dużo osób zwraca się do niego Panie Generale. Mam z Frankiem luźną znajomość koleżeńską. Zazwyczaj dzwonimy do siebie tylko i wyłącznie, żeby sobie poubliżać.19:00, M wraca ze szpitala. Zjadł arbuza. Jest blady, jak tylko czarnoskóry potrafi być blady. Wybiła północ. Zgadnijcie co robi Momo o północy? Tak dokładnie. Rzyga jak fontanna di Trevi. Wiozę go do szpitala. Tym razem już nie gieroj. Pierwszy raz za kółkiem w Kampali. W nocy nie ma za bardzo ruchu. Zrzucam zwłoki w szpitalu o nazwie Ruby (Rubin). Oni już wiedzą jak z nim tańczyć. Na odchodne dostaje poradę. Nie zatrzymuj się na czerwonych światłach. Nie zatrzymuj się dla nikogo. Jak potrącisz bodę to szukaj najbliższego posterunku policji. Wyryłem sobie ładnie w czaszce. Wracam sam bez większych problemów. Google mapsy ogarniają bardzo ładnie. Jest coś perwersyjnego w przecinaniu czerwonych świateł będąc Europejczykiem. Tutaj to norma. Mogliby je na noc wyłączyć.

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Środa 31 Stycznia 2024

Szczęśliwe dni nadeszły nam jak manna z nieba. Od północy sraczka jak Old Faithful w Parku Narodowym Yellowstone. Noc poprzerywana....

 
 
 
Wtorek 30 Stycznia 2024

Planujemy ogarnąć się wcześnie. M jest dalej u Moniki na rekonwalescencji. Mam go odebrać o 9:30. Nic z tego nie wychodzi. Miał ciężką...

 
 
 
Poniedziałek 29 Stycznia 2024

Wstaje wcześnie i lecę na południe Kampali. Mam spotkanie z panem od etykiet termokurczliwych. Maglowaliśmy się dwie godziny. Różne...

 
 
 

Komentarze

Oceniono na 0 z 5 gwiazdek.
Nie ma jeszcze ocen

Oceń
bottom of page