top of page

Wtodartek 16-17-18 Kwietnia 2024

  • filippuczka
  • 18 kwi 2024
  • 4 minut(y) czytania

Wtorek:

W końcu dostarczają mi pierwszy z 3 zamówionych tanków. Ten który zaprojektowany był w poziomie, żeby z naszego pickupa zrobić cysternę na 1000L. Pan dostawca boi się cokolwiek powiedzieć albo nawet spojrzeć mi w oczy. Zrzuca i ucieka jakby go święconą wodą oblali. Po niedokładnych oględzinach okazuje isę że tylko orientacja cysterny jest w poziomie. Na szczęście nie ma rdzewiejących spawów. Wszystkie odpływy o które ich prosiłem są w zupełnie innych miejscach. Jakby pijany majster rzucał lotką w całą tą sprawę. Gdzie trafi tam wiercimy. Jest odpływ na dole jest wlew na górze. Resztę się zatka. Nie ma po co czasu marnować na ścieranie się z nimi. Zrobili jak mogli. Działa? Działa. Próbuje go wrzucić na pakę. Stojak za szeroki o 2 cm. A mówili ze będzie pasowało. Macham ręką i dzwonię do Franka, żeby przysłał dwóch magików z kątówką i spawarką. Wysyłam mu projekty a on się pyta, czy jestem architektem, bo zawsze mu wysyłam szczegółowe rysunki. Jak będziesz chciał to mogę być dla ciebie architektem. Około 12 wpada Mirka z walizką od Moniki na 15 prań. Robi jakieś ciasto, ale jest zbyt zjadliwe, zakalec jak malowany. Jak tylko wychodzi z domu, wyrzucam go na kompost. Całą resztę dnia spędzam na przerabianiu etykiet oraz kieruję się niemrawo w stronę projektowania strony internetowej. Zastaje mnie noc. Cisza jak makiem zasiał. Tak dobrze.


Środa:

Brian z UNBS dzwoni z rana i mówi, że mi brakuje jakiegoś certyfikatu. Próbuję go zorganizować. On mówi ze pogada z jego menadżerką. Już wiem, że ktoś będzie wychciewał pieniądze. Oficjalnym tonem oznajmia, że moja aplikacja została przepuszczona do finalnego stadium oceny. Między wierszami jest napisane jak byk, że chcą więcej łapówki. Udaje, że nie wiem o co chodzi. Odsuwam na bok. Mojżesz ma mieć zabieg w piątek rano. Jakiś balonik będą mu wsadzali do gardła i poszerzali ujście żołądka. Żadnego krojenia tym razem. Miejmy nadzieję, że to go ustabilizuje. Komputer i WhatsApp mi kompletnie lasuje mózg w dniu dzisiejszym, toteż uciekam do ogródka napieprzać motyką co się da. Godzina i jestem zmęczony jakbym kamienie łupał. Obiad, prysznic, książka. Dużo nudnej walki za kulisami. A, zrobiłem wielką chałkę dla Sankary bo miał wpaść, ale nie wpadł. Zapowiada się na jutro w południe. Jego strata, moja chałka.


Czwartek:

Sankara dzwoni, że będzie około 13:00. Dzisiaj również miał wpaść Nathan, żeby przerobić jego etykietę. Dostaje też wiadomość, że magicy od Franka przyjdą spawać. Wszyscy na raz, superancko. Ogarniam śniadanie, lunch i obiad na raz, żeby nie stać w kuchni cały dzień. Przed bramą trąbi Monika, standardowy obchód i pyta czemu nie odebrałem jej telefonu. Bo dzwoniłaś prawie o północy ty namolna pizdo. 10 minut i ucieka. Jest jak sraczka, raz na miesiąc. Nic nie zrobisz. Sankara zjawia się z bodą. Rzuca się na chałkę jakby nigdy w życiu nic nie jadł. Faktycznie nie jadł śniadania. Siadamy. Załamuje się pod nim krzesło. Mówi, że żre ze stresu. Chce mi się śmiać z krzesła, ale współczuje mu, bo wpieprzanie to też nałóg. Opowiada mi jak działa jego uczelnia. Generalnie udupiają 95% studentów, żeby zrobić kasę z powtórek. Pytam czy nie da się kogoś przekupić. Ponoć ciężko i w sumie to nie wiadomo kogo. Następnie proszę go o pośpiech w sprawie wizy. Niby do przyszłego tygodnia ma być załatwione. Siedzimy jeszcze z godzinę, daje mu duży lancz a on prawie zasypia. Ach studenckie życie, albo żresz, albo śpisz albo jesteś nawalony. Brian z UNBS dobija się o pieniądze dla jego menadżerki. Martin mówi, żeby go zignorować bo oni chcą wycisnąć jak najwięcej kasy. W tym momencie aplikacja jest już za daleko i dawanie łapówek nic nie zmienia. Na pewno ktoś będzie wkurzony. Pod bramą już kołaczą spawacze. Wchodzą mierzą i uciekają. Zaraz za nimi wjeżdża pan z próbkami z fabryki butelek. Opakowania termokurczliwe na zgrzewki. Lubię chłopa z tej fabryki. O nic nie trzeba się prosić, wszystko wysyłają za darmo, serwis pierwsza klasa. Ruch jak Rzymie dzisiaj. Wracam przed komputer i walczę z firmą z UK o certyfikat analizy ich produktów. Po dwóch godzinach bezowocnych pertraktacji wysyłają mi jakiś certyfikat nadania. Wkurzam się, biorę wszystkie ich znaki firmowe i w fotoszopie robię profesjonale certyfikaty, z podpisami i testami na metale ciężkie, estry, fuzle i co byście nie chcieli. Brian mówi, że o to to to. Jakby ktoś chciał sfałszować dokumenty to się polecam, akty zgonu, rozwody, znaki jakości, chorobowe/L4. Panowie magicy przyjeżdżają z kątownikami. Trójka na jednym motorze ze spawarką i kątówką. Dwóch majstrów do pokazywania i jeden młodzik do roboty. Serwuje zimną wodę i zostawiam ich w spokoju po uprzednim pokazaniu co i jak. Wracam do nich po pół godziny. Dwójka stoi przy koperku i próbują dociec co to za diabelstwo. Jeden próbuje obiektywem googla zidentyfikować. Tłumaczę im, że to dobre z ziemniakami i rybą. Dziwią się, wąchają. Bazylia też dla nich nowością. Ale, na fasoli to się znają i dają mi rady. Gdzie co poprzekładać i co robić. Siedzimy i gadamy o Ugandzie. Panowie wchodzą w tryb narzekania. Coś w stylu: „a panie, za komuny to było, a teraz to nie ma”, tylko że tu tą rolę odgrywał Amin. Potem przechodzą na standardowe utyskiwanie, że „Chińczyki i Hindusy” ich rozkradajo. Parę tematów z bieżącej polityki, podatki, kościół, prezydent. Standardziki międzynarodowe. Młodziak kończy spawać, wsuwamy beczkę na stojak a stojak na pakę, wszystko ładnie wchodzi. Będę musiał uciąć jedną rurę i będzie jak ta lala. Panowie się zwijają i sprzątają po sobie. Podoba mi się jaki budowlańcy mają tu podejście do roboty. W Anglii wywiercą ci dziurę, wsadzą kołek i śrubkę, ale nikt nie posprząta burdelu. No i koniec na dzisiaj, jak ktoś jeszcze zadzwoni albo będzie coś chciał to niestety będzie musiał poczekać do jutra, bo ja kartę odbiłem. Pa.

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Piątek 26 Kwietnia 2024

Wczoraj zasnąłem chyba o 23:00, zaraz po tym jak Diana napisała zapytanie skąd wziąłem ziarna do ogródka. Ech bez komentarza. Wstaje o...

 
 
 
Czwartek 25 Kwietnia 2024

Zaczynam dzień od standardowej owsianki. Jak dla mnie. Jay po posiłku leży na podłodze w kuchni i nie może się ruszyć. Śmieję się z niego...

 
 
 
Środa 24 Kwietnia 2024

Wstaję skoro świt bo muszę jechać do Nathana. Ma mi pomóc z urzędem skarbowym. Jest można by powiedzieć zimno, ubieram długie spodnie....

 
 
 

Komentarze

Oceniono na 0 z 5 gwiazdek.
Nie ma jeszcze ocen

Oceń
bottom of page