Czwartek 25 Kwietnia 2024
- filippuczka
- 26 kwi 2024
- 2 minut(y) czytania
Zaczynam dzień od standardowej owsianki. Jak dla mnie. Jay po posiłku leży na podłodze w kuchni i nie może się ruszyć. Śmieję się z niego i mówię, że to ma go trzymać przynajmniej do 16:00. Zbieramy się na przejażdżkę. Na pierwszy ogień idzie Hardware World, musi wiedzieć gdzie to jest, bo na pewno będę go posyłał co drugi dzień po jakiś badziewie do naprawy innego badziewia. Za wcześnie, żeby wracać do domu, toteż szukam na mapach, gdzie 3 miesiące temu kupiłem sól do zmiękczacza. Znajduje, nie wiem jak ale znajduje. Moje google maps z Kampali jest zapełnione pinezkami, mam chyba ze 120 pozycji. Załatwiamy tą sprawę dość szybko i sprawnie. Jeszcze wskakujemy do supermarketu, żeby Jay sobie sprawił wszystko co potrzebuje do higieny codziennej. Wracamy na lunch. Odpoczywany 15 minut i zabieramy się za zadania. Sól leci do zmiękczacza. Bierzemy piły do metalu i przecinamy tylną belkę na pikapie, żeby cysterna się zmieściła. Wchodzi idealnie, można zamknąć tylną klapę. Następnie na horyzoncie mamy hydraulikę. Przerabiamy cały system, filtr nam zaczął coś szwankować. Nie potrafił ustabilizować ciśnienia. Wpadłem na pomysł przełożenia pompy. Wcześniej była przed zmiękczaczem i filtrem, teraz jest pomiędzy. Uczę Jaya jak się spawa rurki. Ogarnia dość szybko i ochoczo bierze się za cały projekt, ja tylko nadzoruję. Brakuje nam dużo części, toteż resztę przekładamy na jutro. Mam w planach mieć pompę na szybkozłączkach tak żeby obsługiwała wszystkie zbiorniki. Niemniej jednak, filtr działa i pompuje jak szalony. Dobrze, bo już się martwiłem, że będziemy musieli kupować znowu wodę. Ostatnia rzecz to mocowanie zlewu na zewnątrz. UNBS chce, żeby zawsze był zlew przed wejściem na halę produkcyjną. Będą mieli. Używam starego zlewu z łazienki. Nic do siebie nie pasuje, zlew z innej parafii a noga z innej. Jakoś ustawiamy na to na sobie i wiercimy do ściany na takich kotwach, że można na nim siedzieć. Muszę wykombinować jeszcze mechanizm, żeby to wszystko było do obsługi nogą. Widziałem wideo u jakichś Hindusów. Można zrobić pedał z pułapki na myszy. Ale pomału i po kolei. Na deser zostaje mi wykombinowanie jak działa nasza folia termokurczliwa. Po wielu próbach dochodzi do mnie, że ona nie ma się kurczyć, tylko pod wpływem ciepła do siebie kleić. Proszę Serdacka o pomoc. On jak zawsze magicznie wyciąga kogoś z kieszeni, kto do nas jutro przyjedzie, żeby nam wszystko pokazać. Przy okazji pytam go czy pomógłby mi ze skarbówką. Nie ma problemu, wypluwa listę kontaktów i mówi do kogo dzwonić. Pani po drugiej stronie kieruje mnie do najbliższego biura, tam mają mi pomóc. Ale to jutro. Dostaje od Ivana wiadomość, że pod ich bramę przyplątał się piesek koloru herbatnikowego. Mieszaniec, trochę labrador, trochę wilczur, trochę wszystko inne. Jest sympatyczny. Mojżesz mówił ze chce psa, ale ten to by złodzieja zalizał na śmierć. Musze odmówić. Ivan mówi, że jego siostrzenica zabierze go do siebie do Mbarary. No i dobrze, oby się opiekowali. Resztę dnia spędzam na przeprojektowywaniu całej hydrauliki, żeby miała sens i żeby wszystko można było odpinać, przepinać, łączyć i modyfikować. Po dwóch godzinach mózg rozlepia mi się na wodnistą mamałygę i jęcząc chowam się do mojego namiotu.
Comentarios