Piątek 12 Kwietnia 2024
- filippuczka
- 13 kwi 2024
- 2 minut(y) czytania
Dzień kombinowania. Dzwonienia po dostawcach. Zesraj się a nie daj się. Chiny, Kenia, Rwanda. Mojżesz zakupił kopię swojego destylatora z UK w Chinach i ogarniamy przesyłkę. Do 100 dni powinno dojść do Ugandy. Jak tylko ten biznesik zacznie działać przerzucamy się większy kaliber. Uganda nie ma dobrego ginu ani rumu. Czas to zmienić i wypełnić lukę na rynku. Filip musi mieć zajęcie. Raczej biurowy dzień bez większych ekscesów. Skończyłem wszystkie naklejki na butelki. Kupuje stronę internetową dla marki i zaczynam zabawę z jej projektowaniem. Trzeba poczekać trzy dni zanim wszystko się połączy. Dzwoni Martin, jest gdzieś na zachodzie za Mbararą. Ogarnia swoje stadko kóz czy jakieś inne rolnicze wybryki. Oznajmia ze wszystkie testy próbek przeszły kontrolę jakości. Dostaliśmy wyniki. Mamy mieć alkohol na poziomie 35%, na testach wychodzi 32%. Jestem ciekaw jak oni to obliczyli, jak mają maszynę zepsutą? My mamy alkoholomierz za cenę małego auta w UK. Jak oni to wlali do menzurki i wrzucili staroświeckie pływaki, to się nie dziwie, że im wyszło co wyszło. Cukier dodany zmienia gęstość płynu również. Albo. Jak mnie uczył onegdaj Steve z Kozy, jak fałszujesz wyniki to nigdy nie dawaj okrągłych liczb. Zawsze coś tam po przecinku, 32.4%, 33.6% itd. Tak też mi się wydaje, że cwaniaczki są z tej samej szkoły co ja. Martin również oznajmia, że panowie z laboratorium wykonali testy za połowę ceny. Bo on nakazał im zrobienie, ale nie powiedział, ile dla nich ma. Mówi mi, że ma dla mnie 400,000 z powrotem. Mówię mu, że ma sobie stówkę zachować dla siebie za całą pomoc. On kategorycznie odmawia. Co jest, czy ja znalazłem uczciwego Ugandyjczyka? Mówię mu, że jak nie weźmie to następnym razem jak go zobaczę to mu do gardła je wcisnę. Pod wieczór dzwoni pani Sankarowa (Salim bodajże). Umawia się ze mną na jutrzejsze spotkanie. Ma wpaść z Belindą, kobieta z Rwandy, ponoć Mojżesz zaoferował jej pracę u nas, jako, hmm, trudno powiedzieć, muszę się dowiedzieć więcej od niej samej. Ponoć rzuciła prawo, bo jej za bardzo mózg lasowało. Pogadamy, dowiemy się. Grawitacja ściąga mnie znowu w stronę chleba. Znalazłem mąkę do chapati, niby ma 12% białka. Ta jasne, białko srałko. Nic się nie klei. Próbuje ratować i zrobić z tego ciasta bajgle, ale wychodzą tak dobre, że kompost nie może się oprzeć. Dalej próbuje, ale już ostatkiem sił. Chyba wykorzystałem wszystkie opcje na rynku. Na kolacje makaron gotowany 2 godziny, bo skończył mi się gaz. Przygoda na jutro.
Commentaires