Poniedziałek 5 Lutego 2024
- filippuczka
- 6 lut 2024
- 2 minut(y) czytania
O dziwo muzyka urwała się o 1 nad ranem. Może być, że ulewa odstraszyła moich ulubionych sąsiadów. Pomiędzy mejlami i telefonami robię chleb. Tym razem trochę inny przepis, bo z Jamajki. Nazywa się Hardo Bread (Hard Dough Bread – Ciężkie/Zbite Ciasto/Chleb). Trochę podobne do naszej chałki, ale nie pozwala mu się wyrosnąć za bardzo, w sensie, chodzi o to żeby bąble powietrza były w środku jak najmniejsze. Piecze się w foremce. Ma lekko słodkawy smak. Najłatwiejsze do zrobienia w tym klimacie i z mąki tutaj dostępnej. Po godzinie mam bochenek jak z reklamy. Szukam ludzi z większą wiedzą na temat filtracji wody. Znajduje faceta z Holandii. Martin. Dużo technikaliów przez telefon, lepiej się spotkać jutro. Widzimy się o 10:00. Pierwszy kontakt z białym człowiekiem od miesiąca, nie wiem czemu, jestem podekscytowany. Mojżesz przyjeżdża sam od Moniki. Ogarniamy się i wyruszamy na misję znalezienia soli. Nie doceniamy w Europie że wszystko mamy pod nosem albo z Amazona. Podjeżdżamy pod magazyn po pewnym czsie przeszukiwania kompleksu ogólno-usługowego tak to nazwijmy. Standardowa zabawa w chowanego. Gdzie iść? Tam na górę spytać. Na górze mówią że trzeba iść gdzie indziej. Zapłacić, wrócić. Tak robię. Pani na bosaka popyla po biurze. W pełni rozumiem. Proszę kwit, proszę iść 3 magazyny dalej i zapytać o Izaaka. Bardzo religijnie. Mojżesz w aucie, Izaak nosi sól. Proszę 50kg. Proszę czekać. Czekam. Czekam na sól jak na zbawienie. Wrzucają wory na pakę ja szybko uciekam do środka żeby przypadkiem im się nie przypomniało wychciewać od białego dodatkowego wynagrodzenia za pracę za którą już dostają wynagrodzenie. To nie jest restauracja. Wracamy, ja prowadzę. Pan na światłach mówi, że mamy mało powietrza w oponie. Dziękuję za spostrzegawczość. Już jakieś 20 osób nam to powiedziało. Zjeżdżam na Shella. Magicy nas ustawiają i sprawdzają opona po oponie. W jednej trzeba tylko wymienić zawór. W drugiej można było wyciągnąć wentyl palcami. Hmm. Dobra załatwmy to raz na zawsze. Zadziwia mnie system sciągania opon z felg. W Europie mamy pneumatyczne maszyny. Tutaj bierze się największego osiłka i on tą oponę ściska jakimiś takimi wielkimi na prędce skleconymi kleszczami. Działa? Działa. Dajemy im 13 zł, bo osiłek był z plemienia Acholi, także M go zagadał na śmierć. Tym razem korki nas nie zatłamsiły. Wracamy do domu i jemy późny obiad. Mojżesz żre (ciężko to nazwać jedzeniem) za szybko i go zaczyna męczyć. Do zabawy dołącza się choroba lokomocyjna. Przepowiadam szpital, baczcie na me słowa milusińscy. Leży plackiem godzinę i prosi by go odwieźć. Co też czynię. Im szybciej tym lepiej, ciężko się patrzy na zdychające zwierzę. Wracam do domu wcześnie i robię sobie wieczór wolny. Mam wszystko w tyle.
Comments