top of page

Piątek 2 Lutego 2024

  • filippuczka
  • 3 lut 2024
  • 3 minut(y) czytania

Znowu ogarniam się dość późno jak na mnie. Organizm jeszcze trochę słaby. Coś jednak trzeba robić, bo już mi się odleżyny robią i kręgosłup zbyt prostuje. Dzwonie do M sprawdzić, czy odbiera hydraulika w umówionym miejscu. Oczywiście że tak. Ja tam wolę być pewny. Dynamiczne duo pojawia się w bramie. Hydraulik idzie bawić się rurkami. Mojżesz wygląda jak gówno. Wysyłam go z miejsca do wyra. Przywiózł ze sobą Mirkę. Proszę ją, żeby zmieliła na drobny mak zupkę z wczoraj dla paraolimpijczyka. Ja standardowo owsianka, ale bez ekscesów. Podsmażam nawet gruszkę na maśle, nie chcę ryzykować. Podsuwam mu zupę. Oczywiście że skwaśniała. Tutaj nie można nic zostawić na wierzchu. Z miejsca fermentuje. Mniej niż 12 godzin. Masakra. Nic, będzie jadł owoce w zamian. Gadamy o pochodzeniu mojej infekcji. Dochodzimy do wniosku, że może to być wszystko. Nie tylko owoce lub warzywa, trochę wody z prysznica, dotknięcie twarzy brudną ręką, nawet kurz podejrzewam. Można być super uważnym a pewnie i tak cię dorwie. Trzeba się po prostu zaaklimatyzować. Zostawiam M w spokoju, żeby zdechł i kieruję moją atencję na dwóch panów od wody. Ścieram się z Afryką. Próba nauczenia starego psa nowych sztuczek. Panowie nigdy pompy prysznicowej nie widzieli. Nie ogarniają konceptu. Pomimo że tłumaczysz najczystszym Angielskim 4 razy a oni powtarzają 4 razy to co powiedziałeś, to i tak zrobią po swojemu. Wyoślam jeszcze raz i chowam się w cienie, zobaczymy co z tego wyjdzie. Panowie, rurka z głównego zaworu wody, do pompy, z pompy do prysznica. Proste? Proste. Ni chu. Ja. Tańcują coś z tym za długo. Nagle jeden decyduje, że gdzieś musi jechać i zostawia tego drugiego na pastwę losu. Ten drugi jak na standardy UG to już dawno do grobu, ze 70 na karku, jak nie lepiej. Czegoś mu tam brakuje to jadę do sklepu po złączki. Oczywiście nie mają tego co trzeba więc musze kombinować. Pokazuje mu co wykombinowałem. Długa cisza. Dobra, karwia i mazury, pa na to. Składam wszystko do kupy i mu pokazuje jak ma być. Ahaaa. No ahaaa. Wracam znowu popatrzeć na jego dzieło. Jest masakra i wszystko cieknie. Zajebiście, panie, dziękuję, do widzenia. Już wiem, że za 3 godziny będę to wszystko rozkręcał w trzy diabły. W planach nauczenie się jak te lutownice do rur działają i zrobienie tego samemu. Mojżesz flaguje się, że rzyga. Znam już mój los. Jadziom do Rubina. Odstawiam go pod szpitalem i udaje się do mojej kliniki. Sam. Zawsze jak sam to mam wiele gapiów. Czarnoskóry przy boku zawsze zmniejsza ilość uwagi. Ale sam muzugu to ewenement. Wchodzę. Na recepcji pani w chuście kieruje mnie na tył. Jak zawsze już budzę moją lekarkę która mnie zazwyczaj dźga. Śpi sobie na trzeciej kozetce. Przeciera oczy, sprawdza telefon. Memłe coś pod nosem i idzie po utensylia. Ja się kładę i relaksuje. Oczywiście że się pocę. Dobra lecimy. Pierwsze, nie trafiła, drugie, nie trafiła. Nosz kurrrr. Bij pani w drugą, bo się zejsram tym razem. Dobra. Zastanawiam się, ale nie chcę wyjść na rasistę, bo wydaje mi się, że na białym jest łatwiej złapać kontrast żyły jak na czarnym? Nie wiem. Proszę o wodę i czekam trochę zanim wstanę. Nie ufam sobie, a szczególnie prowadzić samochód. Nawet jak to jest rzut bananem od domu. Wracam. Z braku laku rozkręcam tego pająka hydraulicznego i składam go do kupy jak ma być. Działa. Mamy pod prysznicem ciśnienie jak na myjni samochodowej.

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Filip Przerwa-Sebastian

Austria to jest kraj dla starych ludzi. Nie jest to określenie pejoratywne. Uwielbiam Austrię za całokształt. Jest ona na mojej liście...

 
 
 
Czwartek 22 Lutego 2024

Zamierzam mieć spokojny dzień. Nikt za Chiny ludowe mnie z domu dzisiaj nie wyciągnie. Leniwy poranek z owsianką i frenetycznie...

 
 
 
Środa 21 Lutego 2024

Och co za dzień wspaniały. Uwaga będę narzekał. Wstaję o 5:30 rano, ponieważ mamy spotkanie z matką Sankary o 8:00. 6:00 jak śmierć, na...

 
 
 

Komentarze

Oceniono na 0 z 5 gwiazdek.
Nie ma jeszcze ocen

Oceń
bottom of page